Rozmawiamy (Express Ilustrowany) z sześcioletnią Kingą Matuszewską mieszkającą na Teofilowie, która zdobyła właśnie tytuł wicemistrzyni Polski w szachach do lat sześciu:
- Jak wspominasz ostatni turniej szachowy, który zakończyłaś z tak rewelacyjnym wynikiem?
- To były dla mnie najtrudniejsze zawody, w jakich do tej pory miałam okazję wziąć udział. Przez trzy dni stoczyłam w Łazach, gdzie odbywał się turniej, dziesięć pojedynków, z których siedem wygrałam, dwa przegrałam, a jeden zremisowałam. Na początku miałam niemałą tremę. Przegrałam nawet pierwszą partię, ale później już się uspokoiłam i było wszystko w porządku. Po wszystkich rundach zdobyłam w sumie 7,5 punktu. Zwyciężczyni zawodów miała tylko pół punktu więcej niż ja.
- Jak to się stało, że zaczęłaś grać w szachy?
- Moją przygodę z szachami zaczęłam, kiedy miałam trzy lata. Wszystkiego nauczył mnie tata, którego w dzieciństwie tego samego uczył z kolei jego tata, a mój dziadek. Szachy przypadły mi do gustu od razu. Niewykluczone, że ma to związek z tym, że zdecydowanie bardziej lubię w szkole matematykę niż np. j. polski. Teraz chodzę na zajęcia szachowe cztery razy w tygodniu, Na każdych z nich spędzam po półtorej godziny. Częściowo są to zajęcia prowadzone przez prezesa Łódzkiego Związku Szachowego. W tej grupie jest najmłodszą uczestniczką. Pozostałe odbywają się w szkole na Radogoszczu.
- A z kim wolisz grać w szachy? - Zdecydowanie bardziej z rówieśnikami niż z tatą. Oni nie wiedzą bowiem, czego mogą się po mniej spodziewać, dlatego niejednokrotnie udaje się mi ich zaskoczyć. Tata wie już, co potrafię, dlatego wie, czego może się po mnie spodziewać i jego jest mi zdecydowanie trudniej zaskoczyć. A lubię grać w szachy tak bardzo, że nawet gdyby tata namawiała mnie do zaprzestania, to i tak nadal będę to robić. W najbliższej przyszłości planuję wziąć udział w mistrzostwach Polski w szachach do lat ośmiu, w których chciałabym zdobyć tytuł mistrzyni Polski.
- Jak wspominasz ostatni turniej szachowy, który zakończyłaś z tak rewelacyjnym wynikiem?
- To były dla mnie najtrudniejsze zawody, w jakich do tej pory miałam okazję wziąć udział. Przez trzy dni stoczyłam w Łazach, gdzie odbywał się turniej, dziesięć pojedynków, z których siedem wygrałam, dwa przegrałam, a jeden zremisowałam. Na początku miałam niemałą tremę. Przegrałam nawet pierwszą partię, ale później już się uspokoiłam i było wszystko w porządku. Po wszystkich rundach zdobyłam w sumie 7,5 punktu. Zwyciężczyni zawodów miała tylko pół punktu więcej niż ja.
- Jak to się stało, że zaczęłaś grać w szachy?
- Moją przygodę z szachami zaczęłam, kiedy miałam trzy lata. Wszystkiego nauczył mnie tata, którego w dzieciństwie tego samego uczył z kolei jego tata, a mój dziadek. Szachy przypadły mi do gustu od razu. Niewykluczone, że ma to związek z tym, że zdecydowanie bardziej lubię w szkole matematykę niż np. j. polski. Teraz chodzę na zajęcia szachowe cztery razy w tygodniu, Na każdych z nich spędzam po półtorej godziny. Częściowo są to zajęcia prowadzone przez prezesa Łódzkiego Związku Szachowego. W tej grupie jest najmłodszą uczestniczką. Pozostałe odbywają się w szkole na Radogoszczu.
- A z kim wolisz grać w szachy? - Zdecydowanie bardziej z rówieśnikami niż z tatą. Oni nie wiedzą bowiem, czego mogą się po mniej spodziewać, dlatego niejednokrotnie udaje się mi ich zaskoczyć. Tata wie już, co potrafię, dlatego wie, czego może się po mnie spodziewać i jego jest mi zdecydowanie trudniej zaskoczyć. A lubię grać w szachy tak bardzo, że nawet gdyby tata namawiała mnie do zaprzestania, to i tak nadal będę to robić. W najbliższej przyszłości planuję wziąć udział w mistrzostwach Polski w szachach do lat ośmiu, w których chciałabym zdobyć tytuł mistrzyni Polski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz